ale meksyk
mój był cichy. i spokony. i dobrze..
wieczór był miły, rozgadany, wyczekujący, rozkoszny w słowach..
niespodzianka była niespodziewana, przyniosła ją sis.. sama pakowała. po raz pierwszy od dawna czułe dziecięcą, niezmąconą, czystą radość rozpakowując niespodziankę..
wspaniałe uczucie..
borys, mój brat z zza oceanu odezwał się i zlożył mi życzenia.. pamiętał skubany.. i tu się należy wykrzyknik: ale Meksyk!
najważniejsze było spotkanie.. co prawda przez drut miedziany, ale zawsze.. usłyszęć głos Pinezki.. czekałem właściwie cały dzień.. i doczekałem się..
trudno opisać słowami jak się czuję gdy ona jest pzry mnie..po prostu nie znajduję słów..
ona je dobiera dokładnie.. tak jak dokładnie układa ser na kanapce.. słowa zawsze pasują, zawsze są akuratne.. a mnie.. mnie ich brakuje..
Play UMTS
wiem natomiast jak się czuję gdy jej nie ma przy mnie..
dni są wtedy szare i zimne.. noce długie bezsenne i samotne..
ostatnio lubię czas.. płynie szybko. przybliża spotkanie.
w takie dni podobno wypowiada się życzenia aby się spełniły.. hmm...
jej...ale już późno..